Miałem już gotowy tekst, ale jak to bywa ze mną zaznaczyłem całość i nacisnąłem „backspace”.
Tekst, który był gotowy pisałem jeszcze kiedy Prezydent Gdańska walczył o życie, a z nim walczyła cała Polska.
Kiedy na telefon dostałem powiadomienie o tym ataku, myślałem, że to fake news, i że ktoś chce polepszyć swoją klikalność podając treści, na które jest popyt. Niestety myliłem się. To prawda, że człowiek na służbie swojego miasta, pełniący niezależnie od poglądów i działań najważniejszą funkcję samorządową w Mieście Gdańsku – został zaatakowany na scenie nożem o średnicy blisko 15 cm.
Dramat. Dramat człowieka, dramat rodziny, dramat całej Polski.
Dramat, który ciężko skomentować i w jakikolwiek mądry sposób ująć w ramy słów.
Oszukać przeznaczenie
Ostatnio pisałem o tym, że miałem kilka „ciekawych” dni, które skłoniły mnie do przemyśleń „jak ważny jest każdy dzień naszego życia, każdy gest, każde słowo, i wewnętrzny pokój”.
Jeśli nie Czytałeś/Czytałeś to zapraszam, tekst znajdziesz tutaj (klik).
Nie pierwszy raz uświadomiłem sobie, że mimo mojego zaangażowania, miłości do życia, kariery zawodowej, talentów, bogactwa, cholera wie czego jeszcze – nie jest sobie w stanie dokupić ani sekundy życia dłużej. Piszę to w kontekście nagłych zdarzeń, nie np. choroby, w której finanse mogą ułatwić leczenie.
I tego dnia, gdy na chore dzieciaki, zbierał człowiek, który generalnie mógł mieć na to wylane, bo został wybrany w I turze na kolejne 5 lat rządów, nie mógł On „dokupić” ani sekundy dłużej do swojego życia.
Co myślał? W jakim był nastroju? Czy był gotowy ? Jaka była Jego ostatnia myśl? I tak dalej… Takie właśnie pytania pojawiają się w mojej głowie, kiedy myślę o drugim człowieku, któremu ktoś bez chwili zastanowienia przecina linię życia – ot tak, ze zemsty, nienawiści, poczucia porażki, jakiegokolwiek innego powodu.
I tu nie chodzi o przeżywanie tego na pokaz, bo zginął człowiek medialny. Chodzi o to, że ten człowiek jest symbolem innych, którzy codziennie umierają niespodziewanie, niesprawiedliwie, czasem bestialsko i okrutnie mordowani przez – mrozi krew w żyłach DRUGIEGO CZŁOWIEKA.
Komentarze zostawmy publicystom
Komentarze, opinie, wyciąganie wniosków – zostawiam tym, którzy mają posłuch i zasięgi oraz profesjonalny fach w ręku. Ja taki blogerzyna, który nie ma wielkiego wpływu na opinię świata, mogę tylko zaapelować:
Uczmy się nie zgadzać
bo może nas dzielić dosłownie wszystko: status społeczny, przekonania, wiara,temperament, narodowość, orientacja seksualna, inteligencja, uroda, urok, i pierdyliard innych cech, ale łączy nas jedno:
Jesteśmy ludźmi
Nie zgadzam się z wieloma blogerami, których czytam. Mam odmienne poglądy co do wielu kwestii niż ludzie, z którymi na co dzień przebywam. Mam inną wizję życia od sąsiada zza ściany. I nauczyłem się, że – i to jest cudowne – mogę się od nich różnić, a na dodatek mogę tych ludzi nie lubić.
Szanuje jednak to, że ich droga doprowadziła ich do ich wniosków, a mój hejt – choćbym za przeproszeniem się zrąbał w galoty – nie zmieni ich poglądów. Bo jedyna droga do zmiany poglądów drugiego człowieka, to życie swoim życiem.
Krótko do braci
Niektórzy z Was, czytając mnie dowiedzieli się, że jestem chrześcijaninem/katolikiem i że Bóg jest dla mnie hiperważny. Nie będę się rozpisywał, bo uważam, że głównie moje życie – a nie słowa – mają być tego dowodem.
Bracia – ten fragment do moich braci w wierze – proszę Was zacznijmy być chrześcijanami, a nie robić chrześcijaństwo. Św Franciszek z Asyżu powiedział kiedyś
„Zawsze głoście Ewangelię, a gdyby okazało się to konieczne, także słowami
To jest mój apel do siebie i do Was. Te słowa są bardzo mocne i mogą w łatwy sposób zweryfikować czy ja rzeczywiście żyję z Bogiem czy może sobie Nim tylko gębę wycieram.
Inni, którzy Nas spotykają wiedzą jakie mamy poglądy na temat: aborcji, eutanazji, małżeństwa, homoseksualizmu, antykoncepcji, i tak dalej…, ale czasami chyba nie bardzo wiedzą w co my wierzymy.
Patrzą na Nas i nie widzą różnicy, a czasami wręcz zafiksowanie na kwestiach stricte moralnych, pośród, których gubimy meritum, jakim jest miłość. Bo jeśli Twoje życie nie zmienia się kiedy „żyjesz z Bogiem” to coś tu śmierdzi.
Żyjmy tym co tak pięknie umiemy obrać w słowa.
Praca u podstaw
Taki zwykły tata jak ja musi wykonać ogrom pracy u podstaw, by kiedyś z dumą powiedzieć sobie, że nie ma krwi na rękach. Rzecz jasna tej metaforycznej, ale niestety może się zdarzyć, że również tej prawdziwej.
Wychowując dziecko w miłości i z zaangażowaniem w znaczny sposób zmniejszam prawdopodobieństwo tego, że w przyszłości będzie żywiło się ono hejtem i nienawiścią, a każdą życiową tragedię będzie sprowadzało do polityki.
Ja mogę wpłynąć na przyszłość Polski, tym co robię we własnym domu. Tak, pewnie pojawią się głosy, ale co ja jeden mogę? To tylko pierdzielenie. My mamy siłę, my możemy zmieniać rzeczywistość, my możemy dobrem zło zwyciężać.
Oglądanie się na innych i czekanie, aż oni coś zrobią, tylko po to, aby ich wyśmiać, jak im się nie powiedzie – może i jest popularnym zachowaniem, ale zdecydowaniem beznadziejnym i prowadzącym donikąd.
Czy umiemy jeszcze wytwarzać dobro ?
Tak. Dzisiaj wraz z mieszkańcami mojego miasteczka, protestowałem przeciwko nienawiści, jednocześnie oddając cześć pamięci Pana Prezydenta Pawła Adamowicza.
Tylko z pozoru nieważne zgromadzenie. Dla mnie to symbol tego, że jedyną drogą do zwalczania zła jest czynienie dobra. I jak nie brzmi to populistycznie, to trzeba głośno i wyraźnie mówić:
NIE ZGADZAM SIĘ NA TAKĄ NIENAWIŚĆ
Stawiam jej czoła, wraz z innymi – może całkowicie odmiennymi ludźmi. Nie zgadzam się, aby człowiek był dla drugiego szmatą. I biorę odpowiedzialność za to, że ja mam na to wpływ, w swoim codziennym życiu ograniczając nienawiść wobec innych.
Bo ja nie wszystkich Was lubię, ale jako ludzi wszystkich Was kocham !
I niezależnie kto jest kim, w mojej modlitwie polecam Was wszystkich.
Dzisiaj jestem gdańszczaninem !